JanKa. Wydawnictwo i...
WYDAWNICTWO REDAKTORNIA PORADNIA DTP SPRZEDAŻ KONTAKT
 
 
 
KSIĄŻKI
AUTORZY
WYWIADY
RECENZJE
GALERIA
LINKI
RECENZJE WYWIADFRAGMENTZAMÓW

Aleksandra Julia Kotela

RĘCE OJCA


Apetyt na zło
To nie Umberto Eco pierwszy zakwestionował sztywny podział na literaturę wysoką i popularną. Przed nim był choćby Szekspir, który nie wahał się łączyć intrygi kryminalnej z rozważaniami filozoficznymi. Słynne „być albo nie być” wypowiada przecież mściciel - cóż z tego, że wątpiący - który ostatecznie zabija parę osób i przyczynia się do śmierci jeszcze paru. A taki Sofokles czy Dostojewski? Wątpi ktoś, że są z najwyższej półki?
Sztuka współczesna inaczej - bawi się złem, ale z niejasnych powodów unika refleksji na jego temat. Żeby nie smęcić? Nie nudzić? Nie moralizować? Każda z tych odpowiedzi bywa prawdziwa - chcesz napisać powieść, która zyska masowe uznanie, unikaj refleksji jak ognia, niczego nie wyjaśniaj, radzą popularni blogerzy. Bywa jednak, że pisarz nie poddaje się tej regule. I wtedy zdarzają się teksty, które warto wydawać. A warunkiem jest spójność i sugestywność - wyjaśniania i samej fabuły.
Aleksandra Julia Kotela musiała zdawać sobie sprawę z ciśnienia rynku (patrz wywiad), ale ludzki apetyt na zło staje się dla niej nie tylko osnową historii opowiedzianej w debiutanckiej powieści, staje się najważniejszym filozoficzno-psychologicznym problemem. Konstruując fabułę, wyraziście ujawnia mechanizmy, które mogą działać w człowieku. Od czytelnika zależy, czy te prawidłowości zauważy i przemyśli. Może nawet zignorować dylematy narratorki, która próbuje to i owo podpowiedzieć, rozpoznając własną tożsamość. Ostatecznie „Ręce ojca” to rzecz wielowarstwowa, może być odbierana na wielu poziomach. Gdyby jednak ktoś chciał ją przeczytać tylko jako kryminał, bardzo by zubożył, choć oczywiście jest możliwa taka lektura. W roli detektywa musiałby wtedy obsadzić dwudziestokilkuletnią Julię, która dowiaduje się o śmierci swego nieznanego ojca od jego przyjaciela. Kiedy decyduje się jechać do miasta, gdzie żył i pracował, trafia na kolejne zagadki, jak kolejne szkatułki skrywające rodzinny dramat.
Pytanie tylko, istotne dla reguł kryminału, czy córka może być detektywem doskonałym? Bo czy potrafi być bezstronna? Czy rozwiązywanych zagadek może nie odnosić do siebie, nie przeglądać się w nich niczym w pękniętym lustrze, cech ojca, którego nie pamięta, nie poszukując w sobie? Czy więc wytworzy się w niej skłonność do usprawiedliwiania czy raczej do oskarżania, gdy ujawniać będzie raz obraz kata, raz ofiary? Czy okaże się zdolna cofnąć przed pełną prawdą, jeśli uzna, że inaczej wejść może na równię pochyłą, zatracić siebie, zwątpić w możliwość kształtowania własnego losu? Uzależnić się od genów, od zrekonstruowanego ostatecznie wizerunku, który ją sobie podporządkuje?
Bohaterka powieści Koteli nie jest wprawdzie księżniczką duńską, ale dziewczyną, którą ukształtował bunt wobec komercji, wyrafinowane książki, niechęć do ulegania standardom i powielania stereotypów. Mogłaby za Hamletem powiedzieć, że i dla niej świat wypadł z orbit, od dzieciństwa do nich nie pasował, ma więc silną potrzebę etyczności i zadawania nieoczywistych pytań. Marek, przyjaciel ojca, który jest pisarzem, przyciąga ją naturalnie, staje się idealnym partnerem do rozmów, a zestawiając jego życie i dzieło, Julia odkrywa kontrowersyjne źródła inspiracji, musi zamyślić się nad związkami owego życia i sztuki.
A są to pytania gorące. Zwłaszcza dziś, kiedy niemal wszystko reklamuje się jako taki lub owaki reportaż czy innego rodzaju życiopisanie. Zwłaszcza dziś, kiedy wyrazistymi obrazami zła epatują telewizja, internet, brukowa prasa, kiedy obficie, a często bezrefleksyjnie wykorzystuje je literatura. „Czy to ja rozbudziłem jego apetyt na zło” (s. 291) - pyta Marek, próbując wytłumaczyć przyczyny swoich czynów, wymykających się standardowej prawniczej ocenie. Krótkie błyski prawdy miewają również inni bohaterowie. „Zabijając, miałem poczucie, że panuję nad wszystkim, byłem jak Bóg, nieograniczony i wszechmogący” - wyznaje jeden z nich (s. 300). W Julii wywołuje to wstrząs. Mierzy się z nim podczas podróży, którą świadomie wydłuża, by mieć więcej czasu na przemyślenia i podjęcie ważnych decyzji. Szczęśliwym pomysłem autorki jest taka konstrukcja akcji, że decyzje Julii nie są tylko elementem abstrakcyjnej książkowej fabuły. To są wybory praktyczne - j e j życia.
Powieść drogi, która w „Rękach ojca” staje się w ten sposób strukturą dominującą, Kotela również komplikuje, skazuje swoją bohaterkę na dwie podróże ze Słupska do Heidelbergu, a różnice między nimi są znamienne. Pierwsza - pełna oczekiwania i nadziei, choć naznaczona uprzedzeniami, także narodowymi, hodowanymi przez matkę, druga - goryczy, zwątpienia, przeżytych zawodów, które ostatecznie nie okazują się destrukcyjne. I może nie byłyby potrzebne aż dwie podróże, gdyby nie charakterystyczna dla pisarki skłonność do podwójności, która zresztą i w naturze, i w kulturze ma silną pozycję, bywa często eksponowana jako zasada świata. Jeśli nie ogarnia tego w pełni nasz intelekt, to dotyka intuicja. W powieści Aleksandry Julii staje się nośnikiem ważnych treści, podobnie jak w jej życiu, choćby w postaci dwojga imion, których obecność lubi podkreślać.
Zasadę sygnalizuje też tytuł, choć oba słowa realizują ją w odmienny sposób. Przede wszystkim dlatego, że istotą akcji jest nie tylko dramat córki, ale i samo ojcostwo. Nie ma go i s i ę s t a j e w czasie, jest zmienne, dynamiczne, odkrywane, rozpoznawane, przeciwstawiane namiastkom znanym z dzieciństwa, obrazowi ukształtowanemu przez matkę - zranioną, znerwicowaną, w oczach Julii kompletnie skompromitowaną. Intensywny udział w konstruowaniu jego obrazu ma zresztą nie tylko ta matka, ale i babka, stryj, a przede wszystkim przyjaciel ojca, Marek, który - na pewnym etapie - staje się jakby sobowtórem czy cieniem ojca, komplikującym dodatkowo uczucia dziewczyny.
Również w podświadomości jej samej tkwić musi jakiś ślad, który daje o sobie znać - a to powtarzającym się snem, a to nagłą emocją wobec postaci na odnalezionym zdjęciu, trudną do wyjaśnienia. Napięcie między być a nie być, pragnieniem wiedzy a potrzebą tajemnicy, między świadomością skazania-przykucia do losu a nadzieją na osobistą wolność człowieka dyktuje Aleksandrze Julii najlepsze strony.

Janina Koźbiel


RĘCE OJCA | recenzje | JanKa

PRZYŚLIJ TEKST
NOWOŚCI