Czy zemsta jest kobietą?
Rozmowa z ELŻBIETĄ ADAMIAK, dr. teologii, m. in. autorką książek „Kobiety w Biblii. Stary Testament” i „Kobiety w Biblii. Nowy Testament” tworzy dodatkowy kontekst, który - jak mam nadzieję - ułatwi czytelnikom oceny, pozwoli postawić własne pytania, a może i skorygować niektóre odpowiedzi. Dotyczące być może nie tylko zemsty i nie tylko kobiecości. Oto fragment.
Janina Koźbiel
JK: Na ile uznawanie zemsty za sprawiedliwą związane jest ze starotestamentowym wizerunkiem Boga jako - że tak to określę - pewnego ideału? Na ile tylko z sytuacją kogoś słabszego, bezkarnie krzywdzonego?
EA: Już wspomniane przez Panią przykłady biblijnych kobiet pokazują współzależność obu wymienionych aspektów myślenia. Istotnie w Starym Testamencie znajdziemy fragmenty mówiące o Bogu zemsty, Bogu karzącym. Istnieją jednak i takie, w których chodzi o niedochowanie wierności przymierzu z Bogiem, a zatem o niestosowanie się do Bożych przykazań przez Izraela i wówczas trzeba mówić o sprawiedliwej karze. Wynika to z przekonania, iż wypowiadane słowa i dokonywane czyny pociągają za sobą konsekwencje, a więc wiąże się z nimi odpowiedzialność moralna. Taki klucz pomaga zinterpretować historię narodu, zwłaszcza zaś opisać jego nieszczęścia czy klęski. Dlatego też działania wrogich narodów są niekiedy odczytywane jako wymierzanie kary przez Boga. Celem takiej kary jest jednak zawsze przemiana, nawrócenie. Nie może być zatem mowy o jakiejś nieokiełznanej reakcji zemsty, ale o karze, która ma charakter leczniczy. Czytając te teksty Starego Testamentu i zmagając się z nimi, warto pamiętać, że zarazem przekazuje on przecież inne obrazy Boga.
W swoich książkach o kobietach w Biblii podkreśla Pani wielekroć, że logikę wypadków dyktuje patriarchalizm kultur, w których powstawały poszczególne opowieści. Mnie najdramatyczniejszą chyba wydała się opowieść o Tamar. Czy mogłaby Pani ją przypomnieć i zinterpretować?
Tamar pojawia się w opisie losów rodu Judy, jednego z dwunastu patriarchów Starego Testamentu, protoplasty narodu oraz ojca trzech synów - Era, Onana i Szeli (w Księdze Rodzaju, w rozdziale 38). Poznajemy ją jako żonę pierworodnego syna, który jednak umiera bezdzietnie. Panujące wówczas prawo lewiratu nie dawało wyboru ani wdowie, ani bratu zmarłego; miał on pojąć ją za żonę, by mogło zrodzić się potomstwo, które uchodziłoby za dziedziców zmarłego brata. Tak więc mężem Tamar stał się Onan, który jednak celowo unikał spłodzenia potomków bratu. Dlatego i on umarł. Zgodnie z opisanym wyżej sposobem narracji - śmierć obu braci trzeba zinterpretować jako następstwo ich złego postępowania i ingerencję Boga w życie ludzi.
Ich ojciec widzi to jednak inaczej. Bezdzietność uznawano wszak wówczas za wyłączną winę kobiety.
Tak. Dlatego kolejnym mężem Tamar nie zostaje ostatni z braci, Szela. To kobiecie patriarcha rodu przypisuje winę za śmierć swych dwóch synów i nie chce ryzykować kolejnej tragedii. Dramat Tamar zatem to nie tylko podwójne wdowieństwo, nie tylko bezdzietność, będąca wówczas przekleństwem dla kobiet, ale też całkowity brak nadziei na odmianę losu. Pozbawiona zostaje przez swego teścia nie tylko możliwości poślubienia jego trzeciego syna, ale też środków do życia.
Można powiedzieć, że to Juda - nie wykonując prawa lewiratu - pogłębia dramat Tamar? Czy jako patriarcha rodu mógł nie wykonać prawa?
Mógł - w sensie zaniechania pewnych działań. Lecz nie powinien, czego uczy czy ta historia. Jego postępowanie ma swoje konsekwencje i sam uznaje później swą winę. A ona w beznadziejnej sytuacji podejmuje działanie nam kulturowo zupełnie obce: przebierając się za nierządnicę, czyli prostytutkę, zwabia swego teścia, a owocem ich wspólnej nocy jest jej ciąża. Nie rozpoznawszy jej i nie mogąc zapłacić za jej usługi, Juda zostawia u niej sygnet, naszyjnik i laskę jako zadatek późniejszej zapłaty. Tu następuje kolejny zwrot w losach Tamar, który jest zrozumiały w kontekście tamtej kultury. Tym razem Tamar zostaje oskarżona o cudzołóstwo, a za to grozi jej kara śmierci. Tyle że Tamar się broni. Ujawnia publicznie, kto jest ojcem poprzez wskazanie pochodzących od niego przedmiotów i to skłania Judę do przyznania się do winy i uznania jej potomstwa za własne. Rodzą się bliźnięta, jakby dla zastąpienia jego dwóch zmarłych synów.
Ostatecznie i Tamar, i Juda zyskują pełną nobilitację w oczach biblijnych autorów...
Tak. Ze względu na skomplikowane dzieje swych braci Juda staje się dziedzicem przywileju pierworodztwa, a przez to zostaje później włączony w szereg pokoleń zmierzających ku Jezusowi. W Jego genealogii wymieniona zostaje Tamar, dotknięta wielorakim cierpieniem, ale też z jej imieniem kojarzy się błogosławieństo. Dlatego Tamar jest dla mnie przykładem kobiety aktywnie podchodzącej do trudności, które ją spotykają. Jej działania to jednak nie tyle przejaw zemsty, ile zrozumienia i wykorzystania mechanizmów rządzących ludźmi i społecznymi instytucjami. W patriarchalnych strukturach społecznych posiadanie synów staje się dla niej gwarantem przyszłości, spełniającą się obietnicą odmiany jej losu.
Rozumiem, że ma Pani skrystalizowane przekonanie o tym, co pierwotne, co wtórne, jeśli idzie o wzajemne związki religii i kultury? Można w ogóle próbować stawiać takie pytanie?
Widzę je zawsze jako jednoczesne. Rozumiejąc religię jako pewną zinstytucjonalizowaną strukturę, służącą nawiązaniu więzi z istniejącym wiecznie Bogiem, traktuję ją jako zjawisko historyczne. Nabiera ono specyficznego charakteru w chrześcijaństwie, opartym na wierze w Boga wcielającego się i stającego się człowiekiem w określonym momencie historii.
Stawiam to pytanie, ponieważ wielu współczesnych socjologów i antropologów obojga płci przyczyny dykryminacji kobiet i wszelkiej wobec nich opresyjności upatruje we wpływie religii...
Staram się unikać generalizujących tez typu „religia zawsze ma wpływ negatywny, wzmaga opresyjność wobec kobiet”, bo wystarczy przeanalizować choćby współczesne przejawy religijności w trzech religiach monoteistycznych, by przekonać się, że w różnych miejscach geograficznych i kontekstach kulturowych przybierają one bardzo różne postaci. Dotyczy to także rozumienia roli kobiet wewnątrz instytucji religijnych, dotyczy wpływu na określanie innych ról społecznych.
A różnice między Starym i Nowym Testamentem to też przejaw zmian kulturowych? Czy następuje coś w rodzaju subtelnienia religii?
Po części tylko tkwią w kulturze i stosunkach społecznych. To ani jedyne, ani wystarczające wyjaśnienie. Przecież kultura czasów nowotestamentowych też była patriarchalna. Wydaje się zatem, że są i głębsze przyczyny. Zwracałam już uwagę na społeczne i religijne znaczenie więzi rodzinnych, rodowych i narodowych w rozumieniu starotestamentowym, nawet jeśli w późniejszych fazach rozwoju rodzą się formy wykraczające poza ten klucz - jak np. służba w świątyni czy szkoły rabinackie. O ile pierwszą sprawowali wyłącznie mężczyźni, o tyle - jak współczesne badania wykazują - w czasach Jezusa kobiety-uczennice rabinów były już spotykane, choć rzadko. Dzięki temu Jego praktyka gromadzenia uczniów obojga płci jawi się nam w innym świetle. Podstawowym przekazem Jezusa jest nauka o nadejściu królestwa Bożego. Jego słowo skierowane jest początkowo do narodu wybranego, ale księgi Nowego Testamentu opisują proces wyodrębniania się Kościoła z judaizmu. Wówczas przesłanie staje się uniwersalne. Potwierdzają to listy Pawłowe ze słynną formułą chrzcielną, zawartą w Liście do Galatów: „Nie istnieje odtąd Żyd ani Grek, nie istnieje niewolnik ani wolny, nie istnieje mężczyzna i kobieta” (3, 28).
więcej w książce
|