JanKa. Wydawnictwo i...
WYDAWNICTWO REDAKTORNIA PORADNIA DTP SPRZEDAŻ KONTAKT
 
 
 
KSIĄŻKI
AUTORZY
WYWIADY
RECENZJE
GALERIA
LINKI
- zobacz -
RECENZJEWYWIADYFRAGMENTZAMÓW

Magdalena Mosiężna

CIEŃ DEBORY


Ludzie-twierdze, ludzie-trzciny

My house is my castle - mawiają Anglicy, wyrażając w ten sposób wiarę w możliwą trwałość pewnych - uprzywilejowanych - przestrzeni, a dodatkowo i psychicznych więzi. Polacy, tłumacząc sobie porzekadło, dodają parafrazę nieoczywistą: Wolnoć, Tomku, w swoim domku. I dopełnienie to skłania do namysłu nie tylko nad różnicami mentalnymi obu wspólnot, ale i nad biegiem historii. W kontekście Cienia Debory, drugiej części warszawskiej sagi Magdaleny Mosiężnej, ten drugi czynnik nabiera wagi szczególnej.
I nie tylko dlatego, że domy polskie i miasta całe po drugiej wojnie leżą w gruzach, a zwłaszcza miasto, w którym się toczy akcja książki - Warszawa. Że wielu straciło dach nad głową, więc zamieszkało w ruinach, a pojawiły się też kobiety, które w tych miejscach świadczyły pewne usługi, co zostawiło swój ślad w języku - określenie „gruzinka” (w odróżnieniu od nazwy mieszkanki kraju) pisało się małą literą. Maryla po szczęśliwym ocaleniu z powstania najpierw z synami zamieszka u zaprzyjaźnionej Jaskółki pod Wołominem, a dopiero po paru miesiącach przeniesie się do stolicy i z trudem znajdzie dach nad głową, dzieląc go z ludźmi, z którymi nie utrzymywałaby stosunków przed wojną; przeżywa kłótnie, brak zrozumienia, a niewygody czysto fizyczne (ciasnota, brak opału) będą w tym wszystkim nawet może mniej istotne niż brak psychicznego komfortu. Trudno o wyraźniejsze podstawy tego stanu zawieszenia, bycia nie u siebie, bycia obywatelką drugiej kategorii, którego główna bohaterka doświadcza w całym drugim tomie, a dyskomfort ów nasila się w miarę rozwoju akcji.
Ten inny rodzaj bezdomności i utraty poczucia bezpieczeństwa, znacznie dotkliwszy i trudniejszy do zdefiniowania, wynika też z dawnych przyzwyczajeń i standardów środowiskowych. Pamiętamy przecież z pierwszego tomu pewien rodzaj przekonań i pretensjonalności, które towarzyszyły Maryli, jej matce, Kamilowi, Aleksandrowi (mimo jego miłości do Debory, pochodzącej z biednej rodziny żydowskiej), które był tyleż uzasadnione ambicjami, warunkami życia i moralności, co - przez zrządzenie losu - krzywdzące dla ludzi urodzonych w środowiskach społecznego upośledzenia i nędzy. Teraz - po wojnie - w czasach narastającej stalinizacji we wszystkich dziedzinach - role się odwracają. Zaczyna rządzić resentyment, negatywne doświadczenia i uczucia dawnych upośledzonych kierowane są przede wszystkim wobec tych, którzy postrzegani są jako dawni uprzywilejowani, próżniacy, by nie powiedzieć - prześladowcy. Więc jeśli władza ich nie kocha, jeśli robi wszystko, by wyjechali z kraju, a przynajmniej czuli się w nim źle, nic już nie powstrzymuje przed złośliwością i niszczącym rozładowywaniem kompleksów, wiarygodnie pokazywanych przez Mosiężną w wielu scenach, w pracy przede wszystkim. Bez wiedzy o tych psychologicznych mechanizmach niemożliwe jest pełne zrozumienie skomplikowanego kołowrotu zdarzeń w Cieniu Debory, gdzie przeszłość raz po raz powraca, dosięga bohaterów, próbujących zakorzenić się w niegościnnej glebie, odzyskać spokój, odbudować, zreperować, sfastrygować coś, co bezpowrotnie się spruło.
Nie wszyscy są osobowościami tak bogatymi i silnymi, jak Maryla czy jej matka - obie poranione, obie jednak głodne życia, skonfliktowane ze sobą i z tym, co je określa od wewnątrz. O tym tragicznym, nieustannym zadawaniu sobie bólu tak mówi Andrzej, brat i syn, który został przez Mosiężną - jak rzadko który bohater - obdarzony przenikliwością i trafnością sądu: Obie dysponujecie siłą ducha, która pomoże Wam przetrwać wszystko - o ile działacie razem, a nie przeciwko sobie. Ale w tym tomie, bardziej niż w pierwszym, nie zastosują się do wskazówek Andrzeja - będą sobie nawzajem wymierzać ciosy, matka i córka. On też doświadczy tej siły Maryli - boleśnie i osobiście.
Tak jak masywny, solidny gmach czyni szkód więcej, gdy się zawala, tak też osobowość - silna uderza w bliskich dotkliwiej niż słaba, ranić potrafi śmiertelnie, jeśli poddana jest sejsmicznym bodźcom, które nią wstrząsają. Nie przypadkiem psychoanalitycy lubią przedstawiać osobowość jako budowlę. Nie wiem, czy Autorka zna się na psychoanalizie, z pewnością jednak wykazuje podobną intuicję. Nie tylko psychika Maryli - na niej się koncentruję, żeby za dużo nie zdradzać z akcji - będzie potrzebowała czułej pielęgnacji, choćby ze względu na tytułowy cień - a wypadki potoczą się tak, że płoche dziewczę z początku pierwszego tomu zderzy się z wrogością, zdradą, śmiercią najbliższych osób. Poznać własną odporność na szantaż, stanąć przed wyborem, czy ważniejsza lojalność wobec męża, czy bezpieczeństwo synów, czy podstawy materialnego bytu rodziny, czy szczerość w kontaktach z pracodawcą - jakże to trudne doświadczenia, a, zaręczam, przedstawione zostały wiarygodnie.
Z dużą zręcznością, przenikliwością i dokładnością Magdalena Mosiężna portretuje trzy warszawskie rodziny - zagrożone aresztowaniami, rozbiciem, koniecznością wyjazdu, utratą pracy, utratą przyjaciół i bliskich. Nie każda z pokazanych dysfunkcji wynika z najgroźniejszych w tym czasie wstrząsów politycznych, bo zdarzy się i śmierć dziecka, i powojenna niepełnosprawność, i uzależnienie od narkotyków, ale to sejsmograf wyczulony na wstrząsy stricte polityczne zarejestruje dramat najboleśniejszy. I - czy paradoksalnie? - szanse na przetrwanie każdy z bohaterów zyska tym większe, im - poddany naciskom - okaże większe podobieństwo do Pascalowskiej trzciny miotanej przez wiatr: ugnie się pod razami zadawanym przez ludzi owładniętych resentymentem albo zmanipulowanych oślepiającą ideologią. A potem sobie wybaczy lub będzie żył ze świadomością winy, budząc szacunek, empatię lub ściągając na siebie potępienie czytelników, choć sama Autorka nikogo nie potępia (patrz wywiad), a sytuacje przedstawia tak, że - jeśli się nie ulega rozpowszechnionym dziś skłonnościom katońskim - nietrudno bohaterów usprawiedliwić lub przynajmniej zrozumieć ich decyzje.
Jak widać, Autorki tego cyklu historycznego nie interesuje historia jako czysta abstrakcja, choć z pietyzmem rejestruje jej prawa i wydarzenia, które tworzą znaczące tło (prześladowanie AK, nacjonalizację, porachunki inteligenckie). Interesują ją zaplątani w historię ludzie: czasem nieugięci i mocni jak twierdze, a czasem - pogubieni i słabi. Słabi, bo w czasach stalinizmu nie czują, że istotą ich bycia jest owa wolność z przysłowia o Tomku. Bo wiedzą, że w każdej chwili może im ktoś odebrać majątek, ich podsłuchać, oskarżyć, znieważyć, poniżyć. Tym łatwiej, jeśli mieszka pod wspólnym dachem, we wspólnym rzekomo kraju.

Janina Koźbiel

CIEŃ DEBORY | recenzje | JanKa

PRZYŚLIJ TEKST
NOWOŚCI